Niemożliwe, żeby dziewczyna uczona gry na pianinie nagle zaczęła śpiewać koloraturowym głosem arie operowe. To wymaga lat kształcenia, a w filmie ona nagle odkryta występuje w operze i zna partie i role. Mocno to naciągane i to bardzo.
Tam jest dużo tego typu nieprawdopodobnych zdarzeń i zbiegów okoliczności. W kiepskim serialu silącym się na artyzm wygląda to bardzo słabo. Dialogi wzięte z XXI wieku osadzone na początku XX wieku... Netflix spłaszcza fabuły ale to zaczęło się wcześniej - w HBO.
Akurat większość dialogów jest przeniesiona praktycznie słowo w słowo z książki Caina z 1941 roku :) Zresztą praktycznie cała fabuła jest wierna oryginałowi i odchodzi świadomie od interpretacji kina noir w adaptacji książki z 1945 roku.
"większość" - to kluczowe słowo, są tam wstawki które ewidentnie nie pasują do klimatu, tak jakby umieścić boinga w filmie o Kolumbie i to strasznie zgrzyta. Ponadto w serialu jest dużo wyuzdania (znów skaza Netflixa), które w tamtych czasach tak prostacko nie byłoby pokazane. Na siłę bronisz czegoś, co nie da się obronić i aż woła o pomstę do nieba.