Przy tych wszystkich peanach na jego cześć czas na coś kąśliwego. Wczoraj oglądałam kolejną z wersji "Tramawaju...", w którym zagrał Stanleya. I muszę powiedzieć, że jego rola to nieudolna próba odtworzenia roli Brando. Ale przecież nie było to łatwe. Po prostu Stanley Kowalski zawsze będzie należał do Marlona Brando.