Majestatyczna "Przygoda" zdawała się opowiadać losy bohaterów głównie obrazem. Było w niej zresztą coś bardzo nierzeczywistego i onirycznego, przez co odbierałem prawie wszystko jako metaforę. "Noc" jest w tym aspekcie bliższa ziemi. To portret wypalonego związku, który w ostatnich chwilach spędzonych razem próbuje jeszcze oszukać samych siebie że miłość ma sens. Lidia bez przerwy oczekuje aż jej mąż powie jej komplement (choćby w scenie z suknią, lub gdy wychodzi z wanny, a ten przechadza się obojętnie, nawet nie zwracając uwagę na jej nagość), Giovanni z uśmiechem wspomina miejsce gdzie niegdyś chadzali jakby nic się nie zmieniło. To wszystko jednak tylko pobożne życzenia. Trwają przy sobie z przyzwyczajenia, podświadomie szukając ucieczki z tej matni. Nożem przecinającym ostatnią nić związku staje się Valentina. Przynosi między dwoje "zdradę", którą można traktować jak sygnał pozwalający skończyć maskaradę. Noc mija, a razem z nią ulatują kłamstwa. Giovanni jeszcze próbuje złapać się brzytwy, myśląc że pocałunkami obudzi martwe uczucia. Nic z tego...