To prawda, że polityczne, proradzieckie wtręty trochę psują obraz całości, ale są tu za to świetne sceny realistyczne, ukazujące tragedię miasta, którą uosabiają losy głównego bohatera. To jest kino momentami dorównujące dziełom włoskiego neorealizmu!
Problem polega na tym, że - w stosunku do pierwotnego scenariusza (bazuję na tym, co wyczytałam - nie tylko w necie - i słyszałam) - w ostatecznej wersji postać, która w założeniach miała być głównym bohaterem, stała się bohaterem mocno drugoplanowym. Więcej: jak dla mnie to w tej wersji jego postać sprawia wrażenie, jakby istniała tylko po to, by ktoś uratował dziewczynę, z którą ostatecznie związał się Andrzej (i to właśnie on wyrasta na głównego bohatera).
Też się zgadzam. Ja patrzę na film z punktu walorów artystycznych, a nie politycznych i propagandowych. Niezwykła i zarazem tragiczna jest scenografia, czyli autentyczna zburzona Warszawa. W filmie wykorzystano dużo autentycznego sprzętu m.i.n. wyrzutnie Nebelwerfer