liczyłem na rzetelne, poważne kino i się zawiodłem. film został zrealizowany przy niskim nakładzie środków, w konwencji przywodzącej na myśl Teatr TV, a do tego jest koszmarnie tendencyjny. wszystko ma tu ilustrować założoną z góry tezę: Hitler był sfrustrowanym czubkiem który co chwila wydawał idiotyczne i niemożliwe do zrealizowania rozkazy. w mtym obrazie osiąga to wręcz rozmiary groteskowe, przez co zapewnienia twórców jakoby opierali się na relacjach i zapiskach dokumentujących ostatnie dni w berlińskim bunkrze brzmią conajmniej dziwnie. szczytem absurdu jest już w ogóle finał w którym po samobójstwie Fuhrera wszyscy jego współpracownicy sięgają z ulgą po papierosy (w bunkrze z powodu rozkazu Hitlera obowiązywał zakaz palenia) - dawno nie widziałem czegoś równie debilnego i infantylnego. ogólna teza filmu jest wielce "odkrywcza": Hitler to potwór, a do tego niezrównoważony emocjonalnie szaleniec. brawo! no i jeszcze gra
Aleca Guinessa - w jego wydaniu niemiecki wódz zzachowuje się miejscami jak jakaś przerysowana parodia świętego Mikołaja. ja chyba jednak podziękuję - na szczęście powstał też taki obraz jak "Upadek" i zaręczam wam że te same wydarzenia zostały tam przedstawione znacznie wiarygodniej i ciekawiej.
Nic dodać, nic ująć - podpisuję się pod każdym zdaniem mego przedmówcy.
(Tyle może dodałabym jeszcze, że już totalnie naiwna i naciągana jest końcówka - ostatnia wymiana zdań między Ewą Braun a Hitlerem.)
nie oglądałem tego filmu, ale oglądałem dokument z tego roku - we wspomnieniach jednej z sekretarek na wyzszym poziomie trwała balanga, bo juz wszyscy wiedziel;i że jest po ptokach.. i że w samej koncówce niektórzy pozwalali sobie palic przy Hitlerze jak się snuł po korytarzach. Komnpletnie nie zwracał na to uwagi. Coś co kilka miesięcy wcześniej było nie do pomyslenia. Hitler był w tym czasie wrakiem fizycznym i emocjonalnym, nafaszerowanym prochami i kompletnie już oderwanym od rzeczywistości.